Rozdział I
Po prostu biec, nie przejmować się, co inni pomyślą albo, że
rozwiąże się but i to w najbardziej krytycznym momencie maratonu. To co nie
jest przeznaczone do pokazywania powinno w końcu ukazać całą prawdę.
Lilian była wyczerpana i zła. Tak dobrze jej szło… a tu znów
porażka. W myślach wciąż pytała siebie: „ Co jest ze mną nie tak?” Ale nie
mogła znaleźć żadnej wiarygodnej odpowiedzi. „Nie mścił by się tak na mnie za
niewinność” – stwierdziła. „Jeżeli jednak tak to… och on jest najokropniejszym
człowiekiem jakiego znam, przez swoje urojenia obrzydza skutecznie życie
drugiej osobie. Co za typ!”. Biła się z myślami długo w nocy i rano, obudzona
jak zwykle nienaturalnie wcześnie. Ostatnimi czasy zdarzało się to Lilian coraz
częściej. Ta niemoc… o ile przed zaśnięciem udaje się zazwyczaj odegnać
niepokojące myśli, to rano jest bezbronna i podatna na nie do granic możliwości
i… wytrzymałości. „Ileż można?” Pyta siebie raz po raz wstając znów niewyspana
wiedząc, że swoim przemęczeniem będzie znów emanować przez cały dzień. Kości ją
bolą od długiego leżenia, a oczy od braku snu. I kto był tego powodem? On.
Żenujące! Żeby ponosić takie konsekwencje przez jakiegoś palanta. „Muszę jakoś
ujarzmić swój umysł, zapanować nad nim.” – stwierdziła po raz kolejny. Zaraz
jednak westchnęła, ponieważ wedle wszelkiego prawdopodobieństwa próba pokonania
swych myśli skończy się jak zwykle fiaskiem. Ruszyła więc w świat, odciągając
od siebie natrętne skojarzenia, które to były coraz częstsze. Każda, nawet ta
najbardziej niewinna myśl miała pośrednie powiązanie z jego osobą. „Jestem
zniewolona” – odezwał się w głowie jej własny głos. Stwierdzenie, suche
stwierdzenie. Beznadziejne, tak samo jak jej rzeczywista niewola. Uzależnienie;
moje szczęście zależne od jego działania. To zgubne. Lilian czuła to całą sobą,
że prędzej, czy później to ją przerośnie, jeśli w porę się z tym nie upora. Z
doświadczenia wiedziała, że usilne próbowanie nie myślenia o danej osobie
przynosi odwrotny skutek. Należało pozwolić myślom fruwać swobodnie;
przychodzić i odchodzić bez skrępowania. W takim układzie rzeczy i przy minimum
szczęścia w postaci znalezienia sobie innej ofiary umysłu, mogło to minąć za
plus minus pół roku. Tyle czekać! Ale szybszego, a zarazem skuteczniejszego
sposobu nie znała. „Pewnych rzeczy po
prostu nigdy nie zrozumiemy” – wiedziała o tym aż za dobrze. Czuła to całą
sobą. Ludzie mogą postępować bez sensu, nakłonieni do tego jedną małą,
nieznaczącą pobudką. Z małego płomyczka powstaje wielkie ognisko. Z igły -
widły. A później te same osoby już nie pamiętają początku tego wszystkiego; są
po prostu złe, bardzo złe. Zioną nienawiścią bez powodu, dają się porwać i
omamić urojeniom swych czterech ścian rozumu.
Lilian spojrzała spod półprzymkniętych powiek na swego
przyjaciela Josepha. Był to jakże stary znajomy, trochę już przewidywalny,
jednakże zawsze bardzo skuteczny w tym co robił, jeśli w ogóle zaczął już coś
analizować. Dziewczyna zmarszczyła brwi, zastanawiając się gorączkowo jak by tu
zainicjować temat. Nie uszło to uwadze jej towarzysza. Zwrócił na nią wzrok, w którym czaiło się nieme pytanie. Nic
jednak nie mówił. Znał Lilian od podszewki i wiedział, że jak będzie chciała, to
powie sama z siebie. Cisza panowała już dłuższą chwilę. Nie było to jednak dla
nich ani trochę krępujące. Znali się tak długo, że w pewnym sensie powiedzieli
sobie już wszystko co najważniejsze. Resztę błahostek można było skwitować
milczeniem. Z takiego założenia wychodził Joseph, Lilian miała jednak nieco
inne zdanie na ten temat, jednak skutecznie je maskowała. W końcu nie
wytrzymała i zaczęła:
- Jos ja nie mogę o nim zapomnieć. – prosto i na temat.
Zdecydowała się nie owijać niczego w bawełnę, wiedząc, że to i tak nie miałoby
najmniejszego sensu. Przysporzyło by tylko nieporozumień.
Chłopak przekrzywił głowę cały czas utrzymując z nią kontakt
wzrokowy. Przeczesał ręką swe włosy, uśmiechnął się na chwilkę by dodać jej
otuchy po czym skierował wzrok za okno. Patrzył nieprzytomnym wzrokiem gdzieś w
siną dal. Sprawiał wrażenie, iż wie od początku co odpowiedzieć na wyznanie
swej przyjaciółki, ale szuka właśnie sposobu, by przekazać to jej jak
najdelikatniej.
- A czy człowiek, który cię ani trochę nie lubi jest wart tego
by piastować miejsce w czeluściach twojego umysłu, gdzieś pomiędzy mamą, a…
twoimi przyjaciółmi ? – spytał zdecydowanym głosem, w którym jednak nie było
czuć na gram ironii. Mówił śmiertelnie poważnie.
Lilian zrobiła szybki wdech po czym długo wypuszczała
powietrze. Kolejny raz! Zaskakuje ją… po przeszło dziesięciu latach przyjaźni.
Takiej odpowiedzi się nie spodziewała. Wiedziała, że będzie szczerze i mocno,
ale… Żeby tak dobitnie ukazać, iż wie na jakim miejscu stawiała go sobie w
swojej hierarchii. I ten okropny kontrast; „człowiek, który cię ani trochę nie
lubi” – „gdzieś pomiędzy mamą a przyjaciółmi”. Cholera miał rację, jak zwykle
ją miał. Czuła, że ogarnia ją wzruszenie. Z wdzięczności. Teraz widziała jak na
dłoni absurd swojego postępowania.
- Dziękuję. – powiedziała cicho, patrząc mu prosto w oczy. –
Nie będę o nim myśleć, ponieważ na to nie zasługuje. – przyznała.
- Mądra kobieta z ciebie Lilian. – skwitował krótko,
wywołując jednocześnie rumieniec na twarzy przyjaciółki. Nie przywykła, by
chwalono jej mądrość.
- Nie przywykłam, by chwalono moją mądrość . – pod wpływem
impulsu powiedziała to, co myśli.
- Ja jej wcale nie chwalę. Czy mówię; „Twoja mądrość jest fantastyczna,
ponadprzeciętna” ?
- Takie zestawienie w ogóle istnieje? Mądrość określana
fantastyczną? – spytała zawstydzona po raz kolejny.
- Właśnie nie. Przyznałem więc tylko, że Ty ją posiadasz.
Chwalę więc ciebie, jako osobę, a nie jakiekolwiek twoje przymioty. –
sprostował
- Ok… rozumiem. – odparła cicho. „To niesłychane jak
wspaniałego przyjaciela posiadam. Prawie nie mieści się to w głowie” –
pomyślała.
Chciała powiedzieć jeszcze coś w stylu „Dziękuję, że jesteś”
lecz uprzedził ją informując, iż muszą dokończyć plan doświadczenia na
biologię. No tak… po to się spotkali. „Ach… jak on szybko umie przechodzić z
rzeczy niezwykłych do przyziemnych.” – pomyślała, po czym zabrali się za pracę.
Lilian jednak tego dnia wyjątkowo nie mogła skupić się na zadaniach. Zamiast
tego rozłupywała swoje serce na kawałki i robiła w nie wgląd; szczegółowy.
Trapiło ją to, że stawia sobie pewne osoby na równi z chociażby wspomnianą
przez Josepha matką. Powinna przewartościować swoją piramidę uczuciowo-myślową.
Dobrze, że ma przyjaciela, który doradzi jak nikt. Dobrze, że jest nim Joseph.
Bardzo fajnie się czyta! Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńFairyshine.blogspot.com
Diysstuff.blogspot.com
Korzystając z chwili przerwy postanowiłam wpaść do Ciebie, skoro mówiłaś, że na Twoim blogu pojawiły się dopiero dwa rozdziały. ;) Cóż, na samym początku ostrzegam, że będzie to komentarz najpewniej bardzo długi i bogaty w wycinki Twojego opowiadania oraz pełny czegoś, co możesz uznać za surową krytykę, jednak radziłabym to odebrać raczej jako porady na przyszłość :D
OdpowiedzUsuńZacznę od niemalże najczęściej popełnianego w pisaniu błędu, jakim jest zmiana czasu, którym posługujesz się, kreując to, co dzieje się w Twoim opowiadaniu. U Ciebie wygląd to mniej więcej tak:
"Lilian była wyczerpana i zła. Tak dobrze jej szło… a tu znów porażka. W myślach wciąż pytała siebie (...)" - w tym fragmencie zaczynasz swoją opowieść. Sam początek jest o tyle ważny, że nadajesz w nim cały ogólny wygląd tego, co chcesz napisać dalej. W pierwszych kilku zdaniach, tudzież całym akapicie, przedstawiasz sytuację, od której wszystko się zaczyna. W tym momencie wybierasz, jakim czasem się posługujesz, w której piszesz osobie i kilka innych faktów, do których przejdę w dalszej części komentarza. W każdym razie, tutaj zdecydowałaś się na użycie czasu PRZESZŁEGO.
"(...) Pyta siebie raz po raz wstając znów niewyspana wiedząc, że swoim przemęczeniem będzie znów emanować przez cały dzień. Kości ją bolą od długiego leżenia, a oczy od braku snu. I kto był tego powodem? (...)" - kawałek dalej jednak popełniłaś błąd, przechodząc, niestety mało płynnie, do czasu TERAŹNIEJSZEGO. Wiem, że to bywa bardzo uciążliwe, sama łapałam się czasem na takiej gafie, jednak żeby płynnie i niezauważalnie przechodzić z czasu do czasu trzeba naprawdę to wyćwiczyć, więc chwilowo radzę uważnie czytać wszystko przy korekcie.
"(...) stwierdziła po raz kolejny. Zaraz jednak westchnęła, ponieważ (...)" - i tutaj znów wracasz do czasu PRZESZŁEGO.
Moja jedyna rada jest taka jak to, co napisałam powyżej - musisz bardzo uważnie czytać przy poprawianiu rozdziału przed wstawieniem go na bloga i jeśli wyłapiesz taki błąd , punt dla Ciebie. To zawsze podnosi standard tego, co piszesz.
Przechodząc dalej, a jednocześnie cofając się do początku wpisu - akapity.
Musisz pamiętać, że pisząc opowiadanie powinnaś oddzielać poszczególnie, kluczowe sytuacje i ważniejsze myśli od innych za pomocą wcięcia tekstu. Do tego polecam pisanie wszystkiego najpierw - chociażby - w Wordzie, a dopiero później wklejanie wszystkiego w pole tekstowe bloggera przy tworzeniu nowego postu.
Inne, mniej ważne, niż te wołające o nowy akapit myśli i wątki, a jednak aż proszące się o oddzielenie ich czymś więcej, niż jedynie spacją, radzę przerzucić enterem do następnej linijki.
Dobrze, początek mamy, więc teraz idziemy dalej...
W tej części chciałabym omówić opisy w Twoim opowiadaniu.
Już w pierwszym zdaniu pierwszego akapitu zaczynasz kreować świat przedstawiony za pomocą opisów. Rzucającym mi się w oczy błędem popełnianym przez osoby piszące opowiadania jest używanie dialogu w pierwszej linijce. U Ciebie, na szczęście, tego nie widzę, więc tutaj masz u mnie od razu spory plus. Jednak do rzeczy - już początkowymi wyrazami zaczynasz wprowadzać czytelnika w to, co dzieje się w Twoim opowiadaniu.
W pierwszej kolejności możesz opisać pogodę, porę dnia czy otoczenie - to zależy tylko od Ciebie.
Dlatego we fragmencie "Lilian była wyczerpana i zła. Tak dobrze jej szło… a tu znów porażka." przed tym zdaniem dodałabym informację o tym, co właściwie się stało. Dopiero się obudziła? Wróciła do domu? Nie jestem w stanie tego wywnioskować.
Pozostawianie czytelnikowi pola do manewru wyobraźnią jest w porządku, przecież nie da się wszystkiego opisać. Jednak pewne rzeczy po prostu trzeba zawrzeć w tekście, postacie nie biorą się przecież znikąd, prawda?
Mogłoby to wyglądać chociażby tak:
"Lilian właśnie otworzyła oczy. Była wyczerpana i zła po kolejnej męczącej, przepełnionej myślami nocy. Była gotowa stwierdzić, że szło jej już tak dobrze... A jednak, dopadła ją kolejna porażka."
Niestety, blogger kazał mi podzielić ten komentarz, tak więc też robię... :p
UsuńWarto byłoby też wprowadzić do Twojego tekstu wzmianki o tym, jak wyglądają Twoi bohaterowie i ile mają lat. Kiedy napisałaś na temat Josepha, że "Był to jakże stary znajomy (...)", od razu na myśl przyszedł mi stojący lasce, łysy dziadek z brodą. A na koniec okazało się, że był to chłopak w wieku szkolnym, z którym Lilian robiła zadania z biologii. O samej dziewczynie też nie wiadomo zbyt wiele. Niestety, nie możesz pozostawiać aż tak wiele niedomówień.
Nie twierdzę, że powinnaś opisywać ją kiedy przygląda się sobie w lustrze i widzi taką, i taką nastolatkę czy kobietę, bo po przeczytaniu takiego samego opisu w którymś z rzędu opowiadaniu prawie natychmiast mnie zniechęca. Natomiast wprowadzając drobne zabiegi takie jak "Chłopak spojrzał na siedzącą na przeciw niego Lilian, przyglądając się uważnie jej (na przykład) jasnobrązowym włosom, które miały identyczny kolor, co jej oczy.", zapobiegasz przedstawianiu postaci przed lustrem, a jednocześnie przybliżasz ją czytelnikowi.
Z rzeczy, o których na pewno chciałabym teraz wspomnieć, warto byłoby zaznaczyć jeszcze kilka faktów na temat narracji i opisu przeżyć.
Przy przedstawianiu tego, co myśli bohaterka Twojego opowiadania powinnaś oddzielać jej przemyślenia od narracji, jeśli piszesz w formie trzecioosobowej.
"„Ileż można?” Pyta siebie raz po raz wstając znów niewyspana wiedząc, że swoim przemęczeniem będzie znów emanować przez cały dzień. Kości ją bolą od długiego leżenia, a oczy od braku snu. I kto był tego powodem? On. Żenujące!" - na przykład ten fragment. Moim zdaniem byłby trochę bardziej czytelny, gdyby wyglądał tak:
"- Ileż można? - dziewczyna po raz kolejny zadała sobie pytanie, zaraz po przetarciu oczu.
Znów starała się wstać, co jednak miało mizerne skutki. Wiedziała, że swoim przemęczeniem będzie znów emanować przez cały dzień. Kości bolały ją od długiego leżenia, a oczy od braku snu. Pozostawało teraz jest pytanie, kto był tego powodem? On, oczywiście.
- To żenujące. - mruknęła."
Trochę inną bajką jet to, że gubisz przecinki, co już będzie moją ostatnią uwagą w tym komentarzu, jednak tutaj jedyne co możesz z tym zrobić, to przypomnieć sobie pewne zasady ich stawiania. Sama muszę przyznać, że bardzo długo się z tym męczyłam i do dzisiaj zdarza mi się nie zauważyć jakiegoś błędu, jednak wielokrotne - naprawdę wielokrotne - przeczytanie danego tekstu daje znacznie większe pole do popisu przy korekcie. Trzeba dać sobie trochę czasu, żeby przestać postrzegać świeżo napisaną notkę jako idealną i móc spojrzeć na nią surowym okiem, poprawiając błędy.
Cóż, mojego zrzędzenia to byłoby na tyle ;)
Wierzę w fakt, że dzielnie przez to przebrnęłaś i doczytałaś do końca. I tak jak zaznaczałam na początku - nie odbierz tego jako samą krytykę, tylko bardziej jako sprawdzone rady. Sama przecież też kiedyś zaczynałam pisać, nie? ;)
Ogółem mówiąc, podsumowując lub jakiegokolwiek słowa byś nie użyła, jestem w stanie powiedzieć, że masz potencjał do pisania i szczerze życzę Ci, żebyś nigdy go nie zmarnowała.
Na chwilę obecną muszę się zbierać, jednak jeśli jesteś gotowa na kolejną porcję mojego gadania pod następnym rozdziałem daj znać, to w wolnej chwili - choć nie mam pewności, kiedy ona nastąpi - i tam się pojawię z jakimiś życiowymi mądrościami na temat pisania ;)
Nah, łudzę się, że po tak długim i z grubsza sensownym komentarzu nie uznasz mnie za spamera linkami, tak więc nie omieszkam zostawić namiarów do siebie, choć już tam byłaś, a nuż znajdziesz sobie coś, co podpasuje Ci jako czytadło u mnie na blogu :D
www.aravaena.blogspot.com
~Pozdrawiam i życzę powodzenia, Aravaena, alias Rivaille czy też Edward, a także każde inne imię, które przyjdzie Ci do głowy, i którym chcesz mnie nazywać ;)
Bardzo mi się przyjemnie czyta Twoje opowiadanie, idealnie przed spaniem, bo rozdziały nie są pisane trudnym językiem.
OdpowiedzUsuńJest parę błędów ale piszesz znakomicie i za to dodaję ten blog do moich zakładek:)
Dziękuję za komentarz pod moim opowiadaniem, ogromna motywacja!
http://hemmingseight.blogspot.com