Rozdział II
Po ostatniej rozmowie Lilian czuła się jakoś tak… nieswojo w
obecności Josepha. Niby już wiele razy zwierzała mu się z rozmaitych problemów,
ale tym razem było inaczej. Może dlatego, iż w rzeczywistości to wcale nie był
„problem” ? Nasunęły się jej następujące rozważania; „Przechodząc na tą
racjonalną stronę mocy, w której od lat egzystuje Joseph można śmiało
stwierdzić fakt następujący: nie było się czym przejmować. Ot – nieodpowiedni
człowiek mnie nie chce. Z tego punktu widzenia to lepiej, niż gdyby miał mnie
chcieć. Wtedy kamuflowałby tą swoją nieodpowiedniość, a ja popadałabym coraz
głębiej w jego sidła. Nie… to ja bym ją maskowała swoimi z kolei urojeniami, a
on wyszedłby na niewinnego. Jakże odwrotna sytuacja do mojej obecnej! Prowadziłoby
to niechybnie w kierunku mojej zguby. Może nie od razu ostatecznej lecz
powolnej, która do tego absolutu powoli zmierza. Rozważmy opcję drugą;
odpowiedni człowiek nie chce mnie. O, to byłoby o wiele gorsze. Gdyby był
chodzącym ideałem, rozkochał mnie w sobie… wtedy przynajmniej nie nienawidził
by mnie bez powodu; dobrym ludziom to nie przystoi. Powiedział by pewnie parę
słodko-gorzkich słów. Słodkich, bo chwalących mnie za to jaka jestem, a
gorzkich, bo mimo to by mnie odrzucił. To też byłoby delikatnie mówiąc
niefajne… Więc… Może moje aktualnie położenie nie jest tak tragiczne, więcej –
jest najlepsze z możliwych? Jest nieodpowiedni i mnie nie chce. Niech sobie
znajdzie obiekt westchnień na swoim poziomie; zasyłam już teraz wyrazy
współczucia dla tejże.”
Lilian żałowała, że nie zapisała tych słów w
pamiętniku, albo gdziekolwiek, bo z
doświadczenia wiedziała, iż ulecą one szybciej niż będą potrzebne. Jedno
wiedziała na pewno; Joseph otworzył jej po raz kolejny oczy. Żadna długa
rozmowa z przyjaciółką nie niesie ze sobą nigdy tyle treści, co krótka wymiana
zdań z nim. Nie liczy się ilość, a jakość, również w przypadku konwersacji. Co
przychodzi człowiekowi z paru zdań, skleconych naprędce, byleby tylko zbyć
drugą osobę i zacząć znów nawijać o najbardziej interesującym temacie według
mówiącego, czyli… surprise – samym nim, co ? Niewiele, prócz kolejnego
rozczarowania. Nie warto powierzać swych tajemnic przypadkowym ludziom. Nie
można wręcz otwierać swojego wnętrza przed kimkolwiek, jeśli na horyzoncie
majaczy choć malutkie podejrzenie zdrady. Zaufanych osób jest zazwyczaj
garstka. W przypadku Lilian dominującą rolę w ów garstce pełnił właśnie Joseph.
Prosiła Boga regularnie o to, by przypadkiem nie zakochała się w swoim
przyjacielu; to by wszystko zepsuło, całą ich relację. Gdyby myślała o nim tak
zwane dwadzieścia cztery godziny na dobę, nawyobrażała by sobie zapewne
niestworzonych rzeczy na jego temat, idealizowała… a później, przy starciu z
rzeczywistością okazałoby się to nieprawdą, zawiodłaby się na nim, co
skutecznie pogorszyłoby ich relację. A winy jego w tym by nie było. Takich
właśnie urojeń Lilian pragnęła się ustrzegać za wszelką cenę. Póki co sytuacja
była stabilna- na jego widok nie biło jej szybciej serce, nie wyrażała zachwytu
nad jego oczami, nie wyobrażała sobie ich pocałunku… Tak, zdecydowanie
stabilnie. „Oby taki stan rzeczy
utrzymywał się jak najdłużej.” – myślała, jednocześnie pragnąc, by ta relacja z
perspektywy Joshepha wyglądała tak samo. „Nie daj Boże, gdyby się we mnie
zakochał… nie umiałabym się do tego ustosunkować, zapewne stchórzyłabym. Ale
tak nie jest i nasza przyjaźń nie będzie zagrożona.” – pocieszała się sięgając
znów chłodnego racjonalizmu. „Kalkulacji!”- krzyczała jej podświadomość. Bo niby skąd miałaby wiedzieć co nastąpi ?
Może tylko obliczać rachunek prawdopodobieństwa. Tak.. czysta matematyka, która
nie ma nic wspólnego ze zmiennością natury ludzkiej.
Chcąc nie chcąc zaczęła się nad tym zastanawiać coraz
częściej. Jak poznać po Josephie, że patrzy na nią inaczej, gdy jego
flegmatyczne obycie skutecznie uniemożliwia wszelkie próby rozpoznania emocji?
„Właśnie… on jest zawsze taki sam. Jego ciepły spokój…” – te i inne myśli nie
dawały jej spokoju. Przynajmniej nie zajmowała się już tak bardzo
rozpamiętywaniem zdrajcy, jednakże popadanie z jednej skrajności w drugą nigdy
nie przynosi pożądanych efektów.
„A może… zapytam się jego wprost? Tak! Jak zawsze. Z nim
trzeba prosto z mostu, spytam się go, czy przypadkiem czasem nie bywam dla
niego kimś więcej niż tylko przyjaciółką. To Jos, nie obrazi się. A co jeśli… ?
Nie, nie powiem mu tego, nie mogę ryzykować naszej przyjaźni, ale cholera trzeba
być szczerym. Z drugiej strony… nie mam podstaw, by twierdzić, że się we mnie
zakochał. No właśnie, dlatego spytam. Skąd to się wzięło? Ach tak,
zastanawiałam się, co by było gdybym się w nim… Nie, ja się tego po prostu
bałam.” – Lilian biła się z myślami. Nie mogła zasnąć, znowu. Przynajmniej
powód bardziej szlachetny, niż to bywa zazwyczaj. Podejrzewała, że wcześniej,
czy później myśli o zdrajcy i o tym dlaczego jej nienawidzi powrócą, aczkolwiek
nie przejmowała się tym teraz. Zbyt była zajęta rozważaniem ewentualnego
związku z przyjacielem. Jak to brzmi! „Związek z przyjacielem”. Toż to iście
niemoralne. „Chcę być jego jedyną… nie dzielić jego przyjaźni z nikim.” –
przemknęło jej przez głowę i lekko zaniepokoiło. Co jeśli to początek
zakochania? Za chwilę stwierdziła jednak, że to zwykła zazdrość, typowa dla
każdej dziewczyny, nawet w stosunku do przyjaciela.
- Zobaczymy, co przyniesie czas. – powiedziała na głos,
siedząc sama w swoim pokoju. Nagle przyszło jej na myśl, by napisać do Josa w
SMS-ie zwykłe: „Co tam?” . Zaraz jednak zreflektowała się; on prawie nigdy na
takie zaczepki nie odpowiadał. Unikał suchych gadek i lania wody o niczym.
Pisała do niego tylko wówczas, gdy miała realny i konkretny temat do rozmowy.
Cóż, taki już jest. Głupie gadki w stylu; „Hej, co tam, co robisz?” rezerwowała
dla koleżanek i dalszych znajomych. W przypadku Josa to zupełnie nie pasowało,
pomijając już nawet, że tego nie lubił.
- Muszę przestać o tym myśleć, bo stworzę coś, czego nie ma.
– przemówiła ponownie do swoich czterech ścian. Włączyła pierwszy lepszy film,
by jakoś zająć swe myśli i oderwać się od tych wiecznych rozważań.
Twój blog wygląda ciekawie. Nie zmarnuj takiego talentu i pisz dalej! Chciałabym jeszcze przeczytać parę rzeczy spod twojej klawiatury :) Widać, że się starasz, a twoje posty czyta się z przyjemnością :D
OdpowiedzUsuńWzajemna obserwacja? Wspierając się nawzajem możemy osiągnąć więcej :)
projectad.blogspot.com